sobota, 31 grudnia 2011

Jak polubiłem muzykę relaksacyjną...



Na koniec roku często dokonujemy podsumowania, co się nam udało, a co nie. Mnie też dopadły takie myśli i cóż.... 
Od kwietnia do dziś udało mi się wprowadzić ponad 50 wpisów na blogu, bloga odwiedziło ponad 1700 osób . Nie jest to powód do dumy, ani żaden sukces, ale przecież już na wstępie założyłem, że ten blog jest dla mnie, (jeżeli jeszcze  ktoś go czyta to fajnie), abym mógł w przyszłości, o ile nie wyrzucą go z serwera, wracać do przeszłości, do muzyki i do związanych z nią wspomnień.
Wpisy pojawiają się dość rzadko bo są wynikiem jakiegoś impulsu, przeczytam coś w internecie, ktoś ze znajomych przypomni mi jakieś stare utwory lub ja sam przejrzę swoje archiwum muzyczne i "wrzucę" do słuchania coś, czego już dawno nie słuchałem. Ostatnio w ten sposób odświeżyłem swoją znajomość z paroma wykonawcami, o których dawno zapomniałem, a którzy dziś dość rzadko goszczą na antenie radiowej. 
Dziś kilka  zdań na temat jednego z nich. 

Multiinstrumentalista, Szwajcar grający między innymi na harfie, tak na harfie. 
Kiedyś na początku lat osiemdziesiątkach usłyszałem u jednego ze znajomych kasetę z muzyką, którą  kilka lat później zakwalifikowano by pewnie jako muzykę relaksacyjną. Wtedy jego płyty zdobywały nagrody zarówno w klasyfikacji płyt jazzowych, new age czy nawet w kategorii muzyki klasycznej. 
Wśród muzyki rockowej, a nawet punkrockowej, której wtedy słuchałem było to dla mnie niezwykłe odkrycie, coś co teraz nazwałbym muzycznymi poszukiwaniami.  

Przegrałem  od znajomego na kasetę C-90, dwie płyty i słuchałem na okrągło. Jedną z tych płyt była Behind the Gardens z 1981 roku. Oto kilka utworów z tej płyty. Myślę, że są idealne do odpoczynku na przykład po szampańskiej sylwestrowej zabawie, lub po całym dniu spędzonym wśród zgiełku tego świata... 
Ach zapomniał bym  bohaterem dzisiejszego wpisu jest Anderas Vollenweider...

Behind The Gardens - Behind The Wall - Under The Tree, Andreas Vollenweider, 1981

piątek, 23 grudnia 2011

Oni odeszli w 2011 roku ………..muzyka została…

Czas Świąt Bożego Narodzenia nastraja do wspomnień o tych, których nie ma już wśród nas. Postanowiłem więc napisać o kilku osobach ze świata muzyki, które w tym roku odeszły, aby zagrać w „Wielkiej orkiestrze nieobecnych”.

W styczniu odszedł Gerry Rafferty, którego pamiętamy z utworu nagranego w 1978 roku Baker Street. Bardzo lubię ten saksofon na początku utworu:
 
Baker Street, Gerry Rafferty, 1978

 W lutym pożegnaliśmy wokalistę i wirtuoza gitary elektrycznej, Garrego Moore’a.

wtorek, 13 grudnia 2011

Dzień w którym zabrakło Teleranka...

Mimo, że to blog o muzyce, ale subiektywny więc mogę nawiązać do dzisiejszej rocznicy. Dla młodego pokolenia to tylko odległa i trudna do "ogarnięcia" historia, a dla nas czas, gdy stawaliśmy się dorośli, a na naszych oczach rozpoczynał się początek końca tego co ustalono w Jałcie...choć wtedy 30 lat temu mogliśmy pomyśleć, że to  chyba koniec nadziei...,a Teleranek to taki ówczesny program dla młodzieży, który był w każdą niedzielę o 9:00 rano. Tego dnia go nie było...jak i wielu innych programów...

Dziś i wczoraj pojawiło się w telewizji wiele programów poświęconych twórczości Jacka Kaczmarskiego, jego twórczość jest mi bardzo bliska, ale dzisiejszy wpis chciałbym poświecić komuś innemu.  Osobie, która występowała wspólnie z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim, a mianowicie Przemysławowi Gintrowskiemu. To właśnie jego piosenki najbardziej kojarzą mi się ze stanem wojennym.

Winda, Przemysław Gintrowski , 1981

Utwór ten i kolejne zostały nagrane w 1981 roku i funkcjonowały w tzw. drugim obiegu. Album nosił jakże wymowny tytuł Raport z oblężonego miasta.

niedziela, 11 grudnia 2011

Czekając na pociąg w światłach nocy...

Tytuł dzisiejszego wpisu to kompilacja tytułów dwóch utworów nieco zapomnianej australijskiej grupy Flash and the pan. Zespół powstał pod koniec lat siedemdziesiątych. 
Poznałem go dzięki Programowi III Polskiego Radia.

Pierwszym utworem, który usłyszałem były Świtała w nocy. Zainteresował mnie niekonwencjonalny sposób wykonania oraz tekst:
Lights in the night, Flash and the Pan, 1980.

Kiedyś długo zastanawiałem się jak przetłumaczyć nazwę zespołu.

czwartek, 8 grudnia 2011

Ciekawe czy jest fajną babcią....


Gdyby była mężczyzną pewnie rok temu odeszłaby na emeryturę,  ale ponieważ nie jest to zapewne będzie nam nadal śpiewała swoje pop-rockowe i pop-folkowe utwory. Maryla Rodowicz ma dziś urodziny. Na scenie nieprzerwanie od  drugiej polowy lat 60-tych. Zrezygnowała dla śpiewania z kariery sportowej  i chyba z korzyścią dla jej wiernych fanów.
A teraz mała próba talentu Pani Maryli:

Małgośka, Maryla Rodowicz, 1973

Uczestniczyła  w wielu "prowokacyjnych" projektach muzycznych

środa, 30 listopada 2011

Doktor Frankenstein.... czyli kto mnie stworzył - muzycznego potwora....(4)

Podobnie jak na wielu innych z mojego pokolenia na mój gust i zainteresowania muzyczne duży wpływ miała Lista Przebojów Programu Trzeciego, stworzona i prowadzona przez kolejnego Dr Frankensteina, czyli Marka Niedźwieckiego.

Jeszcze dobrze nie opadł śnieg i kurz wzburzony przez czołgi i transportery jakie pojawiły się na naszych ulicach 13 grudnia 1981 roku, a już 24 kwietnia 1982 roku na antenie radiowej Trójki pojawiła się audycja, która odcisnęła swe muzyczne piętno na kilku pokoleniach słuchaczy.

Knajp, pubów czy klubów było wtedy jak na lekarstwo, a chyba jeszcze w tym czasie obowiązywała „godzina milicyjna” (22:00), więc sobotnie wieczory spędzaliśmy samotnie lub grupowo przy głośniku radiowym. 

Pierwsza trójka pierwszego wydania Listy przedstawiała się w sposób następujący:


 1. Jon & Vangelis, I'll Find My Way Home

2. Maanam, O nie rób tyle hałasu, 1982
 i cos dla miłośników nieco cięższego brzmienia...

sobota, 12 listopada 2011

Doktor Frankenstein.... czyli kto mnie stworzył - muzycznego potwora....(3)

Za kolejnego twórcę mnie, jako muzycznego potwora uznać muszę Wojciecha Manna. Pan Wojciech kilkakrotnie przecinał moje drogi muzyczne. W latach 70 dostarczał nagrań do mojej taśmowej „płytoteki” w audycjach prowadzonych w Programie III Polskiego Radia. Trudno mi w tej chwili określić czy bała to Muzyczna poczta UKF , czy W Tonacji Trójki czy też i jedna i druga. Po prostu nie pamiętam. Jedyne co pamiętam, że zawsze potrafił coś wyszperać, aby zadowolić słuchaczy. O płyty, szczególnie tak zwanych zachodnich wykonawców było w tym czasie bardzo trudno, a ich zdobycie graniczyło wręcz z cudem. Posłuchajcie co mówi o tym sam bohater mojego dzisiejszego wpisu.

Mimo tych trudności w tym czasie dużo łatwiejsze były bliskie spotkania  III-go stopnia z tymi że artystami, oczywiście  o ile jakimś cudem trafili do naszego kraju.

niedziela, 30 października 2011

Doktor Frankenstein.... czyli kto mnie stworzył - muzycznego potwora....(2)

Część druga wpisu kto mnie stworzył to "Kronika zapowiedzianej śmierci", taki tytuł nosi powieść  Gabriela Garcii Márqueza z 1981 roku, ale ja chciałbym nawiązać do  audycji radiowej wyemitowanej kilkanaście dni przed Wigilią, czyli 24 grudnia 1999 roku, której  bohaterem jest Tomasz Beksiński, następna osoba, która wywarła ogromny wpływ na to co we mnie gra. W tej audycji pożegnał się ze swoimi słuchaczami choć do wielu z nas dotarło to dopiero gdy przesłuchiwali to nagranie kolejny raz już po jego śmierci.

Tomasz Beksiński. Ostatni  wieczór płytowy, grudzień 1999.

Pewnie nigdy nie dowiemy się co tak naprawdę pchnęło go do tak desperackiego kroku , aby odebrać sobie życie, ale zanim to się stało

poniedziałek, 10 października 2011

Ciekawe czy byłby fajnym dziadkiem...

Gdyby żył wczoraj skończyłby 71 lat ale...
Prawie 31 lat temu (8 grudnia 1980r.) w bramie swego domu na Manhattanie został śmiertelnie postrzelony John Lennon, kompozytor, autor tekstów, wokalista i niezapomniany członek legendarnego zespołu The Beatles.
Po odejściu z The Beatles w 1970 roku Lennon rozpoczął karierę solową. W 1971 roku została wydana najlepsza płyta z tego okresu, z której tytułowy utwór uważany jest za  niepisany hymn pacyfistów i  wykonywany jest często podczas demonstracji antywojennych:

Imagine, John Lennon, 1971

Zamiłowanie do pokoju i braku przemocy odnajdujemy również w utworze

poniedziałek, 26 września 2011

Doktor Frankenstein.... czyli kto mnie stworzył - muzycznego potwora....(1)

Czy zastanawialiście się kiedyś, kto ukształtował Wasze zainteresowania muzyczne, bo przecież nie słuchacie wszystkiego, Jedne rzeczy podobają się Wam bardziej inne mniej, a jeszcze inne wcale.

Kiedy to się właściwie zaczęło…

W moim przypadku muzyka przyszła bardzo wcześnie za sprawą odbiornika radiowego marki „Koliber” czyli tzw. „tranzystora”.
Z tej małej zielonej skrzyneczki (nasz egzemplarz był zielony…) płynęły różnego rodzaju dźwięki (muzyki), których lubiłem słuchać bardziej niż „gadających głów”. Zresztą zostało mi to dziś. Gdy tylko w radio (w programie którego aktualnie słucham) pojawiają się rozmowy zmieniam program…

Mało było w tym czasie (koniec lat 60-tych i początek 70-tych) muzyki, która teraz zakwalifikowalibyśmy, jako rock, czy jak to się wtedy u nas nazywało big beat. Ale czasem się zdarzało. Zresztą wtedy, gdy miałem kilka lat nie miało to aż takiego znaczenia, wiedziałem jedno, że muzyka będzie jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. 

Z tych czasów pamiętam szczególnie „Płonącą stodołę” Niemena, „10 w skali Beauforta” Trzech Koron piosenki Maryli Rodowicz o dzięciołach, kolorowych wozach i wagonach…Piosenki Jerzego Połomskiego, który nota bene wciąż wygląda prawie tak samo…jak 40 lat temu.

Ponieważ Niemen i Trzy korony już byli, przypomnę przeboje Maryli (Rodowicz)

 Maryla Rodowicz. Dzięcioł i dziewczyna.

piątek, 16 września 2011

Ryby i wieprze mają głos.... czyli Marillion w dwu odsłonach...

  • 23 lata temu 16 września 1988 roku Fish ogłosił, że odchodzi z zespołu Marillion i rozpoczyna karierę solową. Tym samym zakończył się "okres Rybny" zespołu Marillion. Mnie osobiście ta odsłona zespołu bardziej odpowiada, a wszystko zaczęło się w 1979 roku. 
    Nazwa grupy pochodzi od tytułu powieści J.R.R Tolkiena Silmarillion, tego samego, który napisał Hobbita i Władcę pierścieni. W przeciwieństwie do dwóch ostatnich powieści, Silmarilion, nie zdołali przeczytać nawet znani mi zagorzali fani zespołu. Pierwsze trzy litery tytułu wyrzucono, aby nazwa nie kojarzyła się z angielskim słowem "silly" czyli głupi.
    Marillion polubiłem od pierwszego tytułowego utworu z płyty wydanej w 1983 roku

    Script for a Jester's Tear, Marillion, 1983

    Niemniej udany był kolejny album z 1984

wtorek, 13 września 2011

Nieprawda, że z Rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu ...czyli The Corrs

Zacytowane w tytule wpisu przewrotne powiedzenie najwyraźniej nie sprawdza się w przypadku irlandzkiego zespołu The Corrs. Zespół tworzy rodzeństwo, trzy siostry i brat, wyedukowane muzycznie przez ojca. Zapewne gdy na początku lat 90-tych rozpoczęli występy w dublińskich pubach nie przypuszczali , że już wkrótce czeka ich światowa kariera. Z całą pewnością można powiedzieć , że w ich przypadku w przenośni i dosłownie ziścił się "amerykański sen" .  W trakcie jednego ze swoich występów w Dublinie zostali dostrzeżeni przez ambasadora Stanów Zjednoczonych, co zaowocowało ich występem na otwarciu Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Bostonie w 1994 roku. Tam spotkali znanego producenta Davida Fostera, a co było dalej chyba nie muszę pisać...

Forgiven not Forgoten, The Corrs, 1995

Forgiven not Forgoten to pierwszy album zespołu The Corrs wydany w 1995 roku właśnie za sprawą Davida Fostera.

poniedziałek, 12 września 2011

Bitwa na głosy...czyli śpiewające duety...

Przysłowie mówi, że "Co dwie głowy to nie jedna"  i podobnie jest z głosami i śpiewem. Dziś wpis poświęcony moim ulubionym duetom w wykonaniu artystów, za którymi nie koniecznie przepadam gdy śpiewają solo. 
Zacznę od naszego podwórka czyli duetu po polsku. Nie, nie będzie to "Dumka na dwa serca", ale utwór w wykonaniu Beaty Kozidrak i zespołu Universe.

Tyle chciałem Ci dać, Beata Kozidrak i Universe, 1993

Zupełnie w innym  klimacie jest duet dwóch Pań, Celine Dion i Barbry Streisand. Podobno po nagraniu wokalistki pokłóciły się ze sobą,

środa, 7 września 2011

Obrazy dźwiękiem pisane...czyli muzyka filmowa (2)

W poprzednim wpisie skupiłem się na ścieżkach dźwiękowych, które lubię jako całość, ale nie zawsze tak jest , że podoba mi się cała muzyka z filmu. Takim typowym przykładem jest piosenka Coolio z filmu "Dangerous Minds" - Młodzi gniewni. Generalnie nie lubię tej formy muzycznej, ale w tym utworze jest coś czego nie potrafię nazwać, a co mnie w nim urzekło:

Nie wiem od czego to zależy, czy od przeglądarki czy od dostawcy internetu, ale niektóre clipy z YouTube nie chcą się odtwarzać wewnątrz bloga więc można je odtwarzać tylko na YouTube. Staram się takich clipów nie załączać, ale nieraz nie ma z czego wybrać. Za utrudnienia przepraszam.

Gangsta's Paradise, Coolio, 1995

Kontynuując temat filmów o trudnej młodzieży następny będzie utrzymany w stylu klasycznego tanga

wtorek, 6 września 2011

Obrazy dźwiękiem pisane ...czyli muzyka filmowa (1)


Muzyka filmowa - ten temat chodził za mną  od dłuższego czasu. Czasem oglądając film, nawet nie zdajemy sobie sprawy z jej istnienia, a to świadczy tylko o mistrzostwie kompozytorów specjalizujących się w tym gatunku.  W zasadzie na temat muzyki filmowej mógłby powstać oddzielny blog i byłoby o czym pisać. Ponieważ mój blog ma w swym tytule wyraz "subiektywny" zaprezentuję tu, krótki wybór tego co przemówiło do mnie i do czego wracam.
Zacznę od muzyki z filmu, którego nie chciałbym kolejny raz oglądać  "Requiem dla snu", Ci którzy widzieli pewnie mnie rozumieją, a Ci którzy nie widzieli niech posłuchają muzyki, bo ta moim zdaniem jest znakomita:
Requiem dla snu, Clint Mansell i Kronos Quartet, 2000.

Muzyką do której często powracam jest ścieżka dźwiękowa z filmu "Amelia".  Nie wiem jak na innych,

poniedziałek, 5 września 2011

Joy Division...czyli od smutnej radości do Nowego Porządku...

Pewnie niezbyt wiele osób wie czym były dywizje radości i może dlatego sama nazwa zespołu Joy Division nie wywołuje w naszym kraju tyle emocji co na przykład "polskie obozy koncentracyjne", a przecież dywizje radości to nic innego jak "domy uciech", które powstawały właśnie w obozach koncentracyjnych (oczywiście nie polskich, a znajdujących się między innymi na terenie Polski). Skąd taka nazwa , podobno z książki pod tytułem Dom Lalek autorstwa Yehiel De-Nur opisującego los wyselekcjonowanych więźniarek zmuszanych do świadczenia usług seksualnych w obozach. Według mnie  był to efekt zamierzonej prowokacji, wszak muzyka Joy Division, podobnie jak pierwotne znaczenie tej nazwy z radością nie maja zbyt wiele wspólnego.

Czas na muzykę:

She Lost Control, Joy Division, 1979


Pośrednio do powstania zespołu Joy Division przyczynił się inny brytyjski zespół z tego okresu, a mianowicie punkrockowa formacja Sex Pistols.

środa, 24 sierpnia 2011

Nic nie może przecież wiecznie trwać...nawet pola truskawkowe... (2)

The Beatles wystąpił w pięciu filmach. Większość z nich spotkała się z pozytywnym przyjęciem publiczności. Pierwszy film A Hard Day's Night pojawił się w 1964 roku, a muzykę z tego filmu wydano na trzecim z kolei albumie The Beatles pod tym samym tytułem co film. Ciekawostką jest to, że jest to jedyny album zespołu, na którym wszystkie utwory są autorstwa spółki autorskiej Lennon-McCartney:

A Hard Day's Night, The Beatles, 1964

Drugim filmem jest zrealizowany w 1965 roku film Help. Podobnie jak w poprzednim przypadku ścieżka muzyczna do filmu stała się kolejnym, piątym,  albumem zespołu.

sobota, 20 sierpnia 2011

Nic nie może przecież wiecznie trwać...nawet pola truskawkowe...(1)

Już ponad 42 lata temu, 30 stycznia 1969 roku po raz ostatni zagrali razem, a potem każdy z nich poszedł w swoją stronę i nigdy później  nie udało się ich namówić na wspólny występ. Wspomniany na wstępie występ odbył się na dachu firmy Apple (nie, nie giganta branży komputerowej, ale firmy należącej do członków zespołu - The Beatles - przez wielu określanego jako numer 1 w historii rocka). I nie bez powodu. Do The Beatles należy najwięcej muzycznych  rekordów -  na przykład ilość sprzedanych płyt. Według szacunków pod koniec lat 90-tych sprzedano ich ponad miliard, co jest wielkim wyczynem biorąc pod uwagę, że w  czasie swej około 10-cio letniej kariery zespół nagrał tylko 12 albumów studyjnych.  Jednakże, chociaż prowadzono setki, a może nawet tysiące analiz fenomenu popularności Czwórki z Liverpoolu jak ich często określano, nikt chyba nie znalazł ostatecznej odpowiedzi.

Please, Please Me, The Beatles, 1963

Ta piosenka pochodząca z pierwszej płyty, stała się pierwszym wielkim przebojem zespołu i zapoczątkowała erę tak zwanej Beatlemanii,

czwartek, 18 sierpnia 2011

Niskosłodzony, truskawkowy...czyli skazani na bluesa...(2)

Nazwa zespołu jest efektem, jak to często, bywa przypadku. Początkowo muzycy występowali pod nazwą Jam (oznaczającą  zbiorowe muzykowanie - jam session - polegające na improwizacji, szczególnie popularne w jazzie, bluesie, i funku),  a nazwa Dżem to po prostu spolszczenie tego terminu, którego użyła organizatorka jednego z koncertów i tak już zostało. Mimo, że zespół powstał w 1973 roku, to do występu w Jarocinie w 1980 roku miał status grupy amatorskiej. Mimo, że w Jarocinie nie wygrali konkursu zostali zauważeni i zyskali ogromną rzeszę fanów. Gorzej było z osobami odpowiedzialnymi w tym czasie w Polsce za tak zwany show business, Dżem nie uzyskał w ich oczach specjalnego uznania przez co na nagranie pierwszej  płyty czekał aż pięć lat do 1985 roku.

List do M., Dżem, 1991

Brak poparcia nie przeszkodził jednak w rozwoju i karierze zespołu,

środa, 10 sierpnia 2011

Wakacje czyli................... O.D.D.S.

O.D.D.S. to ograniczony dostęp do sieci, trochę tak jak u Kochanowskiego pełno go, a jakoby nie było. "Pozadrawiam" iPlusa najlepszy internet mobilny w Polsce.

Kolejne wpisy pojawią się więc wkrótce gdy wrócę do "cywilizacji elektronicznej".

piątek, 29 lipca 2011

Przetwór owocowy...czyli sen o Victorii...(1)

Letnie wakacje 1986 lub 1987 nie pamiętam już dokładnie. Całe Mielno w plakatach reklamujących przetwór owocowy (często truskawkowy nisko słodzony) : "Dziś wieczorem o godzinie 20:00 w muszli koncertowej wystąpi zespół Dżem, wstęp wolny" . Myślę, że ta ostatnia informacja przyczyniła się do tego, że okolice muszli koncertowej wypełniły się po brzegi wczasowiczami z Mielna i okolic. Na szczęście  już po pierwszych dwóch utworach do większości dotarło, że lepiej oddać się innym typowym dla wieczorów na wczasach rozrywkom i w amfiteatrze zrobiło się luźniej. Nie pamiętam już co wypłoszyło "widzów", ale mógł to być na przykład ten utwór:

Czerwony jak cegła, Dżem, 1985


Dziś muszę stwierdzić, że był to chyba najlepszy koncert rockowy na jakim byłem (a trochę ich było).

sobota, 23 lipca 2011

Piast Kołodziej czyli Typ Niepokorny...(2)

"Jak tłum idzie w jedną stronę, to ja idę w odwrotną" - powiedział Czesław Niemen w jednym z wywiadów. To krótkie zdanie najlepiej oddaje to jakim był człowiekiem. Im bardziej fani go kochali, tym bardziej nie cierpiały go władze, które nie tolerowały  jego ostentacyjnej niezależności i niezgodnego z ówczesnym gomułkowskim kanonem ubrania. Do tej anty- niemenowskiej kampanii włączył się nawet , twórca kultowego Rejsu,  Marek Piwowski - autor  dokumentu Sukces,  (warto obejrzeć , trwa niespełna 14 minut).


Sukces, film dokumentalny Marka Piwowskiego, 1968


Film ten nie przedstawia Niemena w zbyt dobrym świetle, podobno po latach Piwowski przeprosiła  go za ten dokument.

czwartek, 21 lipca 2011

Piast Kołodziej czyli Typ Niepokorny...(1)

Nie będzie to bynajmniej historia "współczesnego wokalisty"  , który tak o sobie śpiewa (ja  typ niepokorny) , lecz wspomnienie o jednym z najwybitniejszych polskich artystów, a przez niektórych uważanym za nr 1 w historii polskiego rocka , nieżyjącym już niestety od siedmiu lat Czesławie Niemenie
Pod koniec lat 60 – tych zobaczyłem w TVP  (wtedy był tylko jeden program i to w dodatku czarno-biały)   fragment festiwalu opolskiego lub  sopockiego z 1967 roku, w którym ujrzałem jegomościa ubranego w strój chłopa z czasów przed Mieszkiem I i fryzurą z tamtej "epoki", wyglądał jak Piast Kołodziej.  Śpiewał coś, że „Dziwny jest ten świat…” – pomyślałem „dziwny to jesteś TY” i takie są  moje pierwsze wspomnienia związane z  twórczością Czesława Niemena. Nie wiedziałem wtedy kim jest, ani o co mu chodzi  (klasa pierwsza szkoły podstawowej była jeszcze przede mną...:-)), jednak,  ponieważ utwór był tak inny od pozostałych , którymi raczyły nas ówczesne media, głęboko zapadł w mojej pamięci. Chyba od mojego Taty (Rodzice pełnili wówczas rolę Google)  dowiedziałem się, że Wykonawcą, który wzbudził mój niepokój jest Czesław Wydrzycki zwany Niemenem. Nazwisko nawet pasowało do Wykonawcy, bo on ten utwór prawie wykrzyczał. Znacznie później dowiedziałem się, że pseudonim Artysty pochodzi od nazwy rzeki  płynącej w pobliżu  miejsca jego urodzenia (pochodził z Nowogródka na Białorusi)
 
Dziwny jest ten świat, Czesław Niemen i Akwarele, 1967

Niestety na kolejną okazję, spotkania z twórczością Niemena musiałem dość długo czekać,

wtorek, 19 lipca 2011

Jak zostałem fanem jazzu...

Gdzieś, kiedyś usłyszałem, że nagranie z tego koncertu zostało Jazzową Płytą Roku nie wiem tylko czy w Polsce czy na świecie,  porostu nie pamiętam.... I wtedy pomyślałem jeżeli to jest Jazz to jestem fanem Jazzu. A była to płyta z nagraniem koncertu tria gitar klasycznych "Friday Night in San Francisco" z udziałem Ala  Di Meoli, Paco De Lucii i Johna Mc Laughlina.
Występ został nagrany w Warfield Theatre 5 grudnia 1980 roku, w San Francisco.  Nie spotkałem się z wersją DVD więc zarejestrowano pewnie tylko dźwięk , ale jaki, posłuchajcie:


Mediterranean Sundance, Paco De Lucia, Al Di Meola, John Mc Laughlin, 1981

Short Tales of the Black Forest,Paco De Lucia, Al Di Meola, John Mc Laughlin, 1981 

 
Guardian Angel, Paco De Lucia, Al Di Meola, John Mc Laughlin, 1981

Chyba muszę poszukać innych klimatów jazzowych...

poniedziałek, 18 lipca 2011

Już za rok matura...czyli historia jednej znajomości...

To właśnie my tak w prawie dwa lata  po założeniu ogłosiły światu Czerwone Gitary o swoim istnieniu.  Płytę wydano w grudniu 1966 roku, a znalazły się na niej takie przeboje jak:


Matura, Czerwone Gitary, 1966 

niedziela, 17 lipca 2011

Mam w domu skrzynię, skrzynia jest pusta, zaglądam do niej, w skrzyni kapusta...

ten tekst "wywalił mnie z kapci" -  pomyślałem , o nie kochana , takich głupot to słuchać nie muszę i na  jakiś czas  wykreśliłem dokonania grupy Maanam z "mojej listy". Wiem wiem, piosenka jest o kasie, forsie , zielonych zwanych kiedyś również "kapuchą" (Żądza pieniądza) , ale za bardzo mi "pojechali Częstochową" (no takimi rymami rodem  z tego miasta) . Powstawały więc  utwory, które w tej chwili lubię , ale ja twardo tkwiłem w swym postanowieniu, aż do ferii zimowych w 1984 roku. Ktoś miał ze sobą magnetofon i jedną kasetę. Nosiła  tytuł "Nocny Patrol". Nie wiem jak to się stało może przez "zmęczenie materiału" ,  a może "inne" czynniki jakie przy takich wyjazdach się trafiają, ale w pewnym momencie utwory z tej kasety zaczęły mi się podobać pomimo tego, że wiedziałem kto śpiewa - mój "Wróg Muzyczny nr 1":
 Nocny Patrol, Maanam, 1983

To pewnie przez dość jeszcze wtedy świeże wspomnienia stanu wojennego. Nieważne, ważne jest to, że Maanam "powrócił  do moich łask".

niedziela, 3 lipca 2011

Snów operator...i absolutni debiutanci...

to zwroty, które niezmiennie kojarzą mi się z kompozytorką i wokalistką Sade (wł. Helen Folasade Adu). Pierwszy to oczywiście  "Smooth Operator" jedna z pierwszych piosenek wokalistki, a drugi to tytuł filmu Absolute Begginers , z którego pamiętam jedynie ścieżkę dźwiękową i... zero fabuły. Film ten był wyświetlany na  specjalnych pokazach w Polsce chyba pod koniec 1986 i na początku  1987 roku  ( muszę go odnaleźć i przypomnieć sobie bo może warto)  - no cóż pamięć jest zawodna.

Ale wracając do Sade, w  filmie Absolute  Begginers śpiewała ten utwór:


Killer Blow,  Sade, 1986 (ponieważ teledysk z filmu nie był najwyższej jakości

piątek, 17 czerwca 2011

Spędzili Noc w Operze... (Night at the Opera)

a później Dzień na wyścigach (A Day at he Races) , związali mamę (Tie your Mother down) , obiecali nas rozruszać  (We will rock you), zostali w tym mistrzami (We are the Champions) i prosili aby ich nie zatrzymywać (Don’t stop me now) – mój ulubiony zespół  zagraniczny - QUEEN:

Death of Two Legs, A Night at the Opera, Queen , 1975

środa, 15 czerwca 2011

Odchodząc zabierz mnie i nie pytaj o Polskę...(1)

Ten wpis pierwotnie pojawił się w poprzedniej lokalizacji bloga w dniu 23 grudnia 2010 i był związany z 9 rocznicą śmierci  Grzegorz Ciechowskiego, poety, autora tekstów , pianisty , flecisty, kompozytora, a przede wszystkim lidera niezapomnianej Republiki. Grzegorz Ciechowski  pozostawił nas ze swoją twórczością i odszedł aby grać w orkiestrze "Wielkich nieobecnych" - Hendrixa, Joplin, Morrisona, Lennona, Mercur'ego,  Miry Kubasińskiej,  Riedla,  Niemena, Klenczona,  Kaczmarskiego...i wielu innych wykonawców, którzy swą twórczością dostarczyli nam tylu niezapomnianych chwil.
Pamiętam maj 1982,  Lista przebojów TrójkiMarka Niedźwiedzkiego, pojawił się utwór, który niektórzy pokochali , a inni znienawidzili od razu!!!:

 Kombinat,  Republika, 1982

Ja należałem do tych, którzy polubili, przez co naraziłem się licznym w moim liceum fanom Perfectu i Mannamu.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Co można zrobić z nienawiści do szkoły....

Większość z nas nienawidziła za czasów szkolnych jakiegoś nauczyciela, ale żeby  nazywać jego imieniem i nazwiskiem (co prawda lekko zniekształconym -Leonard Skinner) zespół rockowy?  No cóż zdarzyło się...
Zdarza się również, że  w muzycznym świecie pojawia się „supernowa”, która wybucha i zmienia oblicze muzyki, a potem niespodziewanie szybko gaśnie.  Takim przykładem jest niewątpliwie grupa  Lynyrd Skynyrd. Zespół istniejący od polowy lat 60 –tych, ale pod szyldem Lynyrd Skynyrd od 1972 roku.
Na lata 70 – te przypada okres największej świetności zespołu. Powstają m.in. Sweet Home Alabama:
 
Sweet Home Alabama,  Lynyrd  Skynyrd, 1974
czy

Raz a dobrze... suplement...

Wczoraj tuż przed  snem, przyszedł mi na myśl jeszcze jeden polski wykonawca jednego przeboju, no może to za dużo powiedziane, ale ta piosenka bardzo mi się podobała i wciąż zastanawiam się gdzie przepadł -  Gabriel Fleszar:

Kropla Deszczu , Gabriel Fleszar, 1999


sobota, 11 czerwca 2011

Elektronika dla mas…….czyli tlen, równość i pola magnetyczne…

 I nie chodzi tu o sprzęt  RTV,  AGD  czy też inne gadżety produkowane przez The People  Republic of China, ale o twórcę i pioniera muzyki elektronicznej - Jean-Michel André Jarre’a,  organizatora koncertów tworzonych  przy wykorzystaniu najnowszych zdobyczy technik audio-wizualnych i gromadzących miliony fanów (kilkakrotnie ustanawiał nowe rekordy Guinnessa jeśli chodzi o liczbę widzów na koncercie).
W 1976 wydał płytę "Oxygene – Tlen” , która stała się przełomem w jego karierze i rozeszła się w nakładzie ponad 10 mln egzemplarzy:

 "Oxygene part 4" Jean Michel Jarre, 1977  
jest jednym z najbardziej znanych utworów muzycznych na świecie.

Geniusz artysty potwierdził kolejny album "Equinox-Równość”.

piątek, 10 czerwca 2011

Raz a dobrze...

Ogłosiłem kiedyś mały plebiscyt na Facebooku na temat dzisiejszego wpisu. Nie było zbyt wiele propozycji , ale to pierwszy raz. Kiedyś będziecie czekać w kolejce na taką możliwość...:-).
Postanowiłem uwzględnić propozycje Uli. Będzie więc o tak zwanych "artystach jednego przeboju", którzy jak kometa przelecieli i ich światło zgasło...
Zacznijmy od rodzimej sceny i piosenki sprzed kilku lat -  Kancelarya i "Zabiorę Cię właśnie tam":

 Zabiorę Cie właśnie tam, Dirty Track i Tomasz Karolak 39 i 1/2 - taka wersja bo oryginału nie znalazłem, tylko ckliwe obrazki z życzeniami dla wybranek losu.

Innym przykładem takiego wykonawcy jest zespół The Verve  -  Bitter sweet Symphony:
 

A któż nie tańczył tego przeboju:
Macarena, Les Del Rio

albo:

Asereje, Las Ketchup

Ale i w muzyce bliższej rockowi odnotowano takie przypadki. Pamiętamy na przykład długowłosego blondyna (faceci mu zazdrościli , a dziewczyny nie wiem... jestem facetem) - Europe:
 
Final Countdown, Europe, 1986 - były inne piosenki, ale już nic na miarę tej.

Bez tego utworu nie mógł się obejść żaden pokaz mody pod koniec lat 80-tych:

 

Wonderful life, Black, 1987 

zamiennie używano Flames of Love - Fancy
 

I można by tak wymieniać do rana począwszy od  Don't Worry Be Happy Bobby McFerrina i kojarzonej z reklamą batonika Kinder Bueno Amandy Lear - Enigma (Give a Bit of MMm to Me),  czy grupy Berlin- Take My Breath Away, Ray Parker Junior'a- Ghostbusters,  grupy Survivor- Eye Of The Tiger, Kenny Logginsa- Footloose, Glorii Gaynor – I Will Survive i wielu wielu innych...

Pewnie do tematu wrócę, a dziś na zakończenie:

Rock Me Amadeus, Falco, 1986.

A następnym razem na prośbę Andrzeja , Pola magnetyczne i  Tlen czyli Jean Michel Jarre...

czwartek, 9 czerwca 2011

Jeśli kiedykolwiek widziałeś deszcz...to czytaj dalej...

"Have you ever seen the rain?" to "sztandarowy" utwór Creedance Clerwater Revival (CCR), amerykańskiej grupy, która w drugiej połowie lat sześćdziesiątych była u szczytu sławy:

 Have you ever seen the rain?, CCR, 1970.

Wczesniej zespół wylansował takie przeboje jak na przykład Proud Mary,

wtorek, 7 czerwca 2011

Schizofrenicy XXI stulecia...

Dawno dawno temu zespól King Crimson został wynajęty jako orkiestra przygrywająca na ekskluzywnym przyjęciu. Prawdę mówiąc nie wiem jak to się stało, że muzycy się na to zgodzili.  Może uważali , że ich twórczość jak najbardziej nadaje się do tańca. Rozpoczęli od tego utworu:


21st Century Schizoid Man, King Crimson, 1969


i jak myślicie jak się to skończyło...:-).


Utwór pochodzi z płyty wydanej w 1969 roku "In the Court of the Crimson King", 

środa, 1 czerwca 2011

Freddie Mercury Tribute Concert... (część 2)

Oprócz osób uczestniczących w koncercie na żywo zgromadził on przed  telewizorami na całym świecie ponad 2 mln ludzi.  Występujące zespoły śpiewały własne utwory, ale czasami próbowały się zmierzyć z repertuarem Queen.

I tak na przykład Def  Leppard wykonał przy udziale gitarzysty Queen  - Briana May'a, utwór Now I"m here :
 Def Leppard and Brian May, Now I'm here, 1992.


Jeden z moich ulubionych utworów Queen  - Who Wants To Live Forever,

piątek, 27 maja 2011

Freddie Mercury Tribute Concert...(część 1)

Koncert, o którym chce dziś wspomnieć odbył się w 20 kwietnia 1992r. i poświęcony był pośmiertnie  mojemu wokaliście No1, Freddiemu Mercury. Było to niezwykłe wydarzenie, w którym wzięło udział wielu znanych i lubianych wykonawców. Bilety na koncert rozeszły się jak przysłowiowe "świeże bułeczki" , a było czego posłuchać i pooglądać.
Jednym z występujących artystów był David Bowie, który  jako jedyny wokalista  nagrał,  jeszcze za życia Freddiego, utwór  z zespołem Queen     ( płyta Hot Space z 1982roku).
W wykonaniu na Wembley utworu Under Pressure, oprócz członków zespołu Queen, towarzyszyła mu Anie Lennox (dawniej zespół Eurythmics):

Under Pressure, Queen, Bowie, Lennox

Generalnie bardzo nie lubię gdy ktoś próbuje się "zmierzyć" z twórczością Queen,

sobota, 7 maja 2011

Pukając do nieba drzwi w listopadowym deszczu...

Z zespołem Guns N' Roses zetknąłem się dość późno. Tak naprawdę pierwszy raz słuchałem ich w czasie koncertu, upamiętniającego Frieddiego Mercury , który odbył się w kwietniu 1992 roku na stadionie Wembley w Londynie. Wśród kilku utworów  zespół wykonał między innymi ten, autorstwa Boba Dylana:
 Knocking on Heaven's Door,  Guns N' Roses


Nie jestem wielkim fanem Axela Rose'a i jego kolegów, ale myślę, że kilka utworów zasługuje na uwagę.

Két jó barát, együtt harcol, s issza borát...

czyli w wolnym tłumaczeniu "Polak, Węgier dwa bratanki..." i do szabli i do .........rocka.   Dziś przedstawiam, chciałoby  się powiedzieć "zespół jednego przeboju" chociaż to nie prawda, bo na Węgrzech i nie tylko, grupa Omega była  i nadal jest bardzo popularna.


W 1970 r. swoim największym przebojem, utworem "Gyöngyhajú lány" (Dziewczyna o perłowych włosach), Omega zdobyła kilka nagród na międzynarodowych festiwalach.  I był to chyba jedyny zespół z  za "żelaznej kurtyny" (tak określano tę część Europy, która w wyniku "powojennego podziału łupów"  dostała się pod panowanie "Wielkiego Brata" czyli  ZSRR" ),  który odniósł dość duży sukces  na "zachodzie".  Może są inne przypadki (nic nie przychodzi mi do głowy),  jeżeli tak proszę o komentarze.
 Gyöngyhajú lány, Omega, 1969 (!!!!)


Utwór Gyöngyhajú lány wielokrotnie był wykorzystywany przez innych wykonawców