sobota, 30 kwietnia 2011

Kiedy ucichnie muzyka zgaście światła…i zamknijcie DRZWI...

Tytuł dzisiejszego wpisu nawiązuje do tekstu  piosenki kolejnej wielkiej grupy, która rozpoczęła działalność w połowie lat 60-tych i po krótkiej aczkolwiek burzliwej karierze zakończyła ją w 1972, wkrótce po przedwczesnej śmierci jej lidera Jima Morrisona. Mowa oczywiście o legendarnej grupie The Doors. Z licznych utworów nagranych w tak krótkim czasie trudno wybrać jeden czy dwa , które mogłyby zachęcić do dalszych poszukiwań.  Poetyckie i bardzo osobiste teksty Morrisona łatwo trafiały do ówczesnej młodzieży. Czy mogą trafić również dziś?
Pamiętam, tuż przed „stanem wojennym” w grudniu 1981 roku byłem w kinie na znakomitym filmie Francisa Forda Coppoli „Czas Apokalipsy”. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, Ci oczywiście którzy widzieli ten film, że na początku nie ma żadnych napisów, wszystko , a więc nazwiska aktorów i reżysera oraz innych osób zaangażowanych w produkcję pojawiają się dopiero na końcu. Nie widziałem chyba drugiego takiego filmu „bez początku”. Dziś już nie jestem pewny, ale chyba również i tytuł filmu pojawił się dopiero na końcu. A pisze to wszystko bo na początku filmu pojawił się ten właśnie utwór zespołu The Doors:


The end ze ścieżki dźwiękowej  „Czasu apokalipsy”

W 1991 roku powstał film Oliviera Stone’a pod tytułem „The Doors” gdzie w rolę Jima Morrisona wcielił się Val Kilmer.

Mano cornuta czyli rogata dłoń…

Wszyscy fani metalu znają zapewne ten gest. To taka odmiana symbolu „Victory” , tylko tym razem w górę uniesione są palec wskazujący i mały co tworzy „rogatą dłoń”.  Propagatorem tego „symbolu” był  Ronie James Dio, wokalista zespołów Black Sabath (gdzie zastąpił Ozzy’ego Osbourne’a)  oraz  Dio. Podobno tym gestem babcia Roniego odstraszała złe moce.
No cóż, podobnie jak większości dotychczasowych bohaterów mojego bloga, Ronniego nie ma już wśród nas. Zmarł w maju 2010 roku. We wpisie poświęconym zespołowi Dio chcę przypomnieć dwa utwory z debiutanckiej płyty zespołu wydanej w 1983 roku.
Utwór tytułowy: Holly Driver




oraz utwór : Rainbow In The Dark

czwartek, 28 kwietnia 2011

Polish got talent…


Tak tak jesteśmy narodem utalentowanym i nie piszę tu o uczestnikach polskiej edycji „Mam talent”,  a o niesamowitym Wykonawcy,  którego przypadkiem znalazłem na You tube.  To, że facet ma talent , jakby to niektórzy powiedzieli  „nie ulega frekwencji”. Jest multiinstrumentalistą,  multi – wokalistą (chyba stworzyłem jakieś nowe słowo) i   genialnym reżyserem  i realizatorem filmów ilustrujących jego dokonania.
Przedstawiam:  CeZik.
Film trwa prawie 4 minuty, ale proszę obejrzyjcie do końca. Naprawdę warto…

CeZik od tyłu i klasycznie

oraz

środa, 27 kwietnia 2011

Dzień w którym umarła muzyka...

Dla każdego jest to pewnie inna data. Są zapewne i tacy, którzy jeszcze takiego dnia nie przeżyli. Pierwszy raz tego terminu użyto prawdopodobnie po katastrofie samolotu w którym zginęli  pionierzy rock and rolla Buddy Holly, Ritchie Valens, J. P. „The Big Bopper” Richardson. Było to   3 lutego 1959 roku. Na pewno wykonawcom tym poświęcę jeden z przyszłych wpisów, ale dziś chciałbym opisać co dla mnie osobiście  znaczy ten termin.
Pierwsza taka data to 24 listopada 1991r. Tego dnia odszedł jeden z najwybitniejszych wokalistów rockowych, lider legendarnej grupy Queen (nr jeden na mojej prywatnej liście zespołów rockowych) – Freddie Mercury. Oznaczało to ,że nigdy nie zobaczę występu grupy Queen na żywo, a ponieważ koncertowali na Węgrzech w Budapeszcie bylem przekonany, że koncert w Polsce jest tylko kwestią czasu, a   jednak ten czas dla Freddiego nie okazał się łaskawy, zmarł w wieku zaledwie  45 lat.
Ponieważ zespołowi Queen poświecę zapewne nie jeden wpis,  dziś przedstawiam Freddiego jako solistę potrafiącego się zmierzyć nie tylko z repertuarem rockowym, ale również z  operowym, Doskonałym tego przykładem jest duet z  katalońską śpiewaczką operową Montserrat Caballé. Mercury był oczarowany głosem diwy od lutego 1983, kiedy po raz pierwszy zobaczył ją występującą w operze Un ballo in maschera Giuseppe Verdiego. Fascynacja ta została uwieńczona nagraniem płyty Barcelona,  z której tytułowy  utwór był zapowiedzią Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku.

I kolejna data która pogrążyła w żałobie tym razem wielu fanów polskiego rocka  -  22 grudnia 2001r. Tego dnia odszedł Grzegorz Ciechowski

wtorek, 26 kwietnia 2011

Chciałbym abyś tu była...czyli Pink Floyd

Jeden z moich ulubionych zespołów, ale nie numer jeden. Zaczynam jednak od niego jako , że „smętne kawałki” tej grupy zmotywowały mnie do pisania tych słów (patrz pierwszy post Dlaczego…?).
Pierwszy raz usłyszałem chyba o Pink Floyd w połowie lat 70-tych. Jeden z moich kolegów, zaprosił mnie do siebie, nałożył mi na uszy słuchawki i włączył cud techniki radiomagnetofon stereofoniczny „Maja”.

 Ze słuchawek popłynął ten utwór:
Money, The Dark Side of the Moon , 1973

Zachwyciły mnie efekty stereo, przypominam, była połowa lat 70-tych.

Dlaczego powstał ten blog…

Już dawno  myślałem, aby pisać o muzyce i myśl ta dojrzewała we mnie, lecz wciąż  z kwiatu nie mogła zmienić się  w owoc.  Zawsze  brakowało mi czasu, aż do pewnego dnia kiedy to do mojego pokoju w biurze wszedł Marek (kolega z pracy).  Z głośników płynęła jak zwykle muzyka, bo nie lubię pracować w ciszy. Spojrzał na mnie i zapytał:
- Czy chcesz o tym porozmawiać?
Spojrzałem na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No,  puszczasz takie smętne kawałki to pewnie masz jakiś problem i chcesz może o tym pogadać?  – zapytał ponownie
- Nie wszystko jest OK -  odpowiedziałem, ale dało mi to do myślenia.
Tym „smętnym” kawałkiem było:  Wish you were herePink Floyd.
Stwierdziłem więc , że jeżeli ktoś o kilka/kilkanaście lat młodszy ode mnie nie zna takich „klasycznych” utworów to świat się kończy… To było jak iskra, która rozpala ogień. No  może była to mała iskierka, bo ta rozmowa miała miejsce kilka miesięcy temu, ale chyba lepiej zacząć późno niż później…