Czy zastanawialiście się kiedyś, kto ukształtował Wasze zainteresowania muzyczne, bo przecież nie słuchacie wszystkiego, Jedne rzeczy podobają się Wam bardziej inne mniej, a jeszcze inne wcale.
Kiedy to się właściwie zaczęło…
W moim przypadku muzyka przyszła bardzo wcześnie za sprawą odbiornika radiowego marki „Koliber” czyli tzw. „tranzystora”.
Z tej małej zielonej skrzyneczki (nasz egzemplarz był zielony…) płynęły różnego rodzaju dźwięki (muzyki), których lubiłem słuchać bardziej niż „gadających głów”. Zresztą zostało mi to dziś. Gdy tylko w radio (w programie którego aktualnie słucham) pojawiają się rozmowy zmieniam program…
Mało było w tym czasie (koniec lat 60-tych i początek 70-tych) muzyki, która teraz zakwalifikowalibyśmy, jako rock, czy jak to się wtedy u nas nazywało big beat. Ale czasem się zdarzało. Zresztą wtedy, gdy miałem kilka lat nie miało to aż takiego znaczenia, wiedziałem jedno, że muzyka będzie jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu.
Z tych czasów pamiętam szczególnie „Płonącą stodołę” Niemena, „10 w skali Beauforta” Trzech Koron piosenki Maryli Rodowicz o dzięciołach, kolorowych wozach i wagonach…Piosenki Jerzego Połomskiego, który nota bene wciąż wygląda prawie tak samo…jak 40 lat temu.
Ponieważ Niemen i Trzy korony już byli, przypomnę przeboje Maryli (Rodowicz)…
Maryla Rodowicz. Dzięcioł i dziewczyna.